sobota, 12 grudnia 2015

Prezent ślubny (2) [DA]

Dzień dobry/dobry wieczór (w zależności od pory dnia, o której będziecie to czytać :D )

Mam dla Was drugą część fanfica z Darów Anioła "Prezent ślubny" (za tytuł wińcie moją Z.O.O., ja miałam bardziej kreatywne pomysły :D )

Nie przedłużając, zapraszam na ciąg dalszy opowieści ^^



***
- Alexandrze, o czym tak myślisz? – Magnus dotknął ramienia siedzącego obok chłopaka. Alec spojrzał na niego zdezorientowany.
- O niczym. W ogóle nie myślę.
- To już zauważyłem, że nie myślisz – rzucił ironicznie Bane. Alec naburmuszył się.
- No już, nie bądź zły. Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje – odparł Lightwood.
- Jasne, jasne. A tak naprawdę?
Alec westchnął cicho i odwrócił głowę.
- To przez tę rozmowę z Clary – powiedział.
- Wiedziałem, ta dziewczyna zawsze coś sprowadzi.
- Będziesz mnie kochał jak zrobię się stary i pomarszczony? – zapytał go nagle Alec.
- Co to w ogóle jest za pytanie? – Bane zmarszczył brwi.
- Po prostu odpowiedz.
Magnus chwycił go za podbródek i pocałował mocno, ucinając wszelkie wątpliwości.
- Jesteś strasznie głupi, Alexandrze – poinformował go, gdy przerwali pocałunek. Alec bez słowa wtulił się w niego mocno, mrucząc coś w jego koszulę. Magnus bez słowa objął go, opierając podbródek na czubku jego głowy.
- Przypominam ci, że nadal nie umiesz tańczyć - powiedział po chwili uśmiechając się lekko.
- Czasami cię nienawidzę - odparł Alec odwzajemniając uśmiech. Czarownik objął go tylko mocniej i przyciągnął do pocałunku.
***
- Clary? - Jace wszedł do biblioteki, ostatniego miejsca, gdzie jeszcze nie szukał dziewczyny.
- Tu jestem - usłyszał gdzieś z drugiego końca pomieszczenia. Clary siedziała zamyślona na ziemi oparta o półkę.
- Szukałem Cię. Martwiłem się, co się dzieje?
- Po prostu chciałam pomyśleć. Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam rozmawiając z Aleciem.
- Co mogłoby być w tym złego? - zdziwił się chłopak podchodząc bliżej.
- Nie wiem, ale... Mam wrażenie, że mieszam mu w głowie.
- Za dużo myślisz - odparł Jace i objął ją lekko i pocałował w czoło.. - Chodź, idziemy na zakupy - dodał po chwili.
- Na zakupy? Po co?
- Ostatnio mówiłaś, że nie masz sukienki na ślub, musimy ci jakąś załatwić.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i razem, objęci, wyszli z biblioteki.
***
Ceremonia trwała już od dobrych dwudziestu minut. Para młoda nałożyła sobie już obrączki. Clary i Jace, jako druchna i drużba stali za nimi i uśmiechali się radośnie
- Na mocy nadanych mi praw ogłaszam was małżeństwem - powiedział mistrz ceremonii. Magnus chwycił Aleca w pasie i przyciągnął go do pocałunku, wywołując mały wiwat wśród zgromadzonych w sali osób. Gdy przerwali pocałunek Lightwood odwrócił się do Clary i spojrzał na nią uważnie.
- Clary, narysujesz mi tę runę? - zapytał ją.
- Jesteś... Jesteś pewien? - uśmiech w jednej chwili spłynął z twarzy dziewczyny.
- Jestem. Kazałaś mi to dobrze przemyśleć, porozmawiać z Magnusem i podjąć decyzję. Podjąłem ją. Teraz pytam, czy mi pomożesz.
Dziewczyna zawahała się przez moment a potem pokiwała głową. Alec uśmiechnął się lekko i zsunął z ramion marynarkę i koszulę do połowy pleców.
- Narysuj ją na karku, chyba będzie dobrze.
Rudej zaczęły się trząść ręce. Wyciągnęła z torebki stelę i zbliżyła się do chłopaka. Przyłożyła czubek narzędzia do skóry Lightwooda i zaczęła powoli wycinać na skórze ten sam kształt, który miliony razy rysowała w szkicowniku. Miała wrażenie, że minęło wiele czasu nim kształt na karku chłopaka został skończony. Wtedy cofnęła się, ściskając kurczowo stelę w dłoni.
Alec odwrócił się do niej twarzą jednocześnie poprawiając koszulę. Nagle osunął się na ziemię. Na twarzy Magnusa widać było tylko przerażenie. Przyklęknął przy chłopaku przykładając mu dłoń do szyi, chcąc sprawdzić puls. Najwyraźniej go nie poczuł, bo gdy podniósł wzrok, w jego oczach błysnęły łzy. Clary poczuła zimny pot na plecach; zabiła go. Mogła się nie zgodzić, mogła w ogóle nie pokazywać mu tej runy.
Co ja zrobiłam przemknęło jej przez myśl.
Nagle, Alec otworzył oczy. Oczy, które nie były już barwy czystego błękitu; teraz łączyły w sobie również barwy złota i zieleni. Magnus otarł łzy i pomógł chłopakowi wstać, a potem objął go w pasie jakby się bał, że znowu upadnie.
-'Udało Ci się, Clarisso. Twój przyjaciel może cieszyć się nieśmiertelnością' - usłyszała w głowie dziewczyna. Odwróciła się i w tłumie gości dostrzegła brata Jeremiasza.
- Udało się - powiedziała drżącym głosem, patrząc na Aleca.
- Udało? - zdziwił się lekko chłopak. - Myślałem, że po prostu wyszedłem. z tego bez szwanku.
- Udało się, wszystko poszło tak jak powinno, runa działa, tak powiedział brat Jeremiasz - wyszeptała, a potem zaczęła płakać. Ukryła twarz w dłoniach łkając spazmatycznie. Jace objął ją mocno i spojrzał na swojego parabatai ponad ramieniem dziewczyny.
- Czy ktoś byłby w stanie mi wytłumaczyć, co tu się właśnie wydarzyło?! - zapytał.
- Dzięki twojej obecnie zapłakanej dziewczynie, ja i Alexander będziemy mieli prawdziwy happy end - odpowiedział mu Magnus uśmiechając się szeroko.
- A dokładniej... Runa, którą mam teraz na karku, to runa nieśmiertelności. - dodał  Alec, patrząc na swojego teraz już męża z miłością.
- Ale... Takiej przecież nie ma - odparł Jace.
- Clary ją stworzyła, upewniła się u Cichych Braci, czy na pewno ma takie działanie, a potem mi o niej powiedziała. A ja postanowiłem zaryzykować, mimo, że mogłem tego nie przeżyć.
Komuś z tłumu gości wyrwał się radosny okrzyk, a potem całą salę wypełniły owacje.
- Więc będziecie żyli długo i szczęśliwie. Jak w bajkach - uśmiechnął się Jace. - Szczęścia na nowej drodze życia.
Clary wyplątała się z ramion swojego chłopaka i popatrzyła na Aleca.
- Nigdy więcej nie proś mnie o coś takiego. Myślałam że Cię zabiłam. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła - powiedziała, ocierając łzy z twarzy. Lightwood bez słowa objął ją lekko.
- Dziękuję. Strasznie ci dziękuję - wyszeptał. Potem odsunął się od niej i popatrzył na resztę zgromadzonych.
- Chyba czas zacząć świętować, w końcu mamy co - rzucił z lekkim uśmiechem.
Potem ktoś zaczął grać na pianinie (Alec podejrzewał o to Jace'a) a Magnus przyciągnął go do siebie do pierwszego tańca.  Wiedział, że jego miejsce jest tu, w ramionach mężczyzny, który go kochał i którego on kochał.
To był pierwszy z wielu czekających go dni nieśmiertelności. A owa nieśmiertelność zapowiadała się całkiem przyjemnie.

 

No i koniec :D
Ktoś spodziewał się nieszczęśliwego zakończenia? Wiecie, ze takie miało być w pierwotnym założeniu? :D
Ale stwierdziłam, że chyba jednak nie potrafię ranić, nawet fikcyjnych postaci, więc niech już mają swój happy end :D
Do napisania!
~Ariadne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz