czwartek, 31 grudnia 2015

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!

Jak w nagłówku życzę Wam wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku , samych sukcesów w życiu i oby nadchodzący rok był lepszy od poprzedniego!

Ponieważ nigdy nie wrzucam postów bez jakiegoś dłuższego utworu literackiego, dzisiaj mam dla Was kolejny fanfic z Darów Anioła :D
Cały fanfic opiera się na dzikich pairingach pomiędzy Clary, Jacem, Aleciem, Sebastianem, Isabelle, Simonem i Rapaelem i powstał jako poboczny prezent urodzinowy dla mojej Z.O.O. :D

Nie przedłużając, zapraszam do czytania!

Jace, Sebastian, Clary, Isabelle, Raphael i Simon siedzieli w mieszkaniu Magnusa i Aleca. Każdy miał szklankę wypełnioną mieszanką alkoholi, co oczywiście musiało spowodować jakiś głupi pomysł.
- Zagrajmy w butelkę! - zaproponował Jace radośnie, unosząc szklankę. Większość osób go poparła, tylko Alec, najmniej pijany podniósł sprzeciw.
- Oj Alec, nie bądź taki sztywny - rzuciła Clary.
- Jeśli wszyscy mnie przegłosują, to zagram z wami - skapitulował czarnowłosy.
- W takim razie kto jest za? - zapytał Sebastian. Wszystkie ręce uniosły się, więc Alec chcąc nie chcąc dołączył do nich. Jace wydał coś na kształt okrzyku bojowego.
Stół i sofa zostały ustawione pod ścianą i cała ósemka usiadła w okręgu na ziemi. Magnus położył na środku butelkę po wódce i wskazał na Aleca.
- Zaczynaj słońce - rzucił.
- Czemu ja?
- Bo jako jedyny byłeś przeciw - odpowiedział mu Jace. Alec westchnął i zakręcił butelką. Szyjka wskazała Clary.
- Już mi się to nie podoba - mruknął czarnowłosy.
- Nie pękaj! - zachęcił go Sebastian. Alec pokręcił głową i przybliżył się do rudej. Potem pocałował ją lekko i szybko wrócił na swoje miejsce, mało dyskretnie ocierając usta, co reszta okręgu skwitowała śmiechem. Lightwood naburmuszył się.
Tymczasem Clary zakręciła butelką, która tym razem wskazała na Magnusa. Dziewczyna roześmiała się tylko, a Bane przybliżył się do niej, łącząc ich usta w ostrożnym pocałunku. Alec ostentacyjnie odwrócił głowę w drugą stronę, nie chcąc patrzeć na swojego chłopaka całującego kogoś innego.
- Całkiem nieźle - pochwaliła Clary Magnusa, gdy przerwali pocałunek. Po tych słowach Lightwood podniósł się z podłogi, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem.
- Zaraz wrócę - rzucił tylko i zniknął w kuchni. Magnus podążył jego śladem i zobaczył, jak wlewa sobie wódki do szklanki aż po sam brzeg, a potem kilkoma łykami pozbywa się zawartości.
- Słońce? - rzucił cicho Bane.
- Na zupełnie  trzeźwo to kogoś zabiję. A bądź co bądź to jednak nasi przyjaciele.
Magnus zaśmiał się tylko, a potem razem wrócili do zniecierpliwionego okręgu. Bane zakręcił butelką, a gdy spostrzegł na kogo wskazała, uśmiechnął się szeroko. Alec, na którego wskazywała szyjka szkła, odwzajemnił uśmiech, a potem został gwałtownie pocałowany przez swojego chłopaka. Całowali się do czasu gdy nie zabrakło im powietrza w płucach, a zakończenie pocałunku zostało uczczone przez resztę osób brawami i wiwatem. Lightwood parsknął śmiechem i wrócił na swoje miejsce, dzierżąc w ręce butelkę. Potem jednym ruchem nadgarstka rozkręcił ją, obserwując na kogo wskaże. Tym razem padło na Sebastiana, który ów wybór losu skwitował uśmiechem i radosnym stwierdzeniem 'Cały twój!'. Alec roześmiał się zupełnie jak nie on, a potem usiadł na przeciwko chłopaka, który niespodziewanie chwycił Lightwooda za koszulkę na piersi i przyciągnął do swoich ust. Alec chciał odsunąć się po kilku sekundach, ale Sebastian mu na to nie pozwolił, przytrzymując go w miejscu. Dopiero po kilku chwilach puścił go i uśmiechnął się do niego radośnie.
- Wyluzowałeś się. I śmierdzisz wódką.
- A ty tanim winem - odgryzł się Alec pokazując mu język. - Kręcisz czy będziemy tak siedzieć do rana?
Odpowiedzią Sebastiana było zakręcenie butelką tak gwałtownie, że przesunęła się o kilka centymetrów nim wskazała na Simona. Chłopak zmarszczył lekko brwi, a Clary zaintonowała:
- On jest temu winien, on jest temu winien, pocałować go powinien!
Lewis prychnął, ale pozwolił się przyciągnąć Verlacowi do pocałunku. Był on krótszy niż ten, który chwilę wcześniej Sebastian dzielił z Aleciem, a Simon skomentował to słowami:
- Jakoś tak bez fajerwerków. Mógłbym narzekać.
- Mógłbyś. Ale mógłbyś też zakręcić butelką i nie marudzić.
- Mógłbym - Simon zdjął okulary i dopiero wtedy zakręcił przedmiotem zabawy. Butelka nie okręciła się nawet o 360 stopni i wskazała na Raphaela. Lewis uśmiechnął się na to; w końcu Santiago od dłuższego czasu mu się podobał. Raphael obdarzył go półuśmiechem i pocałował lekko. Simon był w stanie wyczuć, że uśmiechał się przez cały czas trwania pocałunku.
- ‎Perfectamente - rzucił szeptem Santiago, gdy przerwali pocałunek i mrugnął do niego. Gdy Simon wrócił na miejsce, Raphael zakręcił butelką. Kolejnym celem stał się Alec, który tylko wzdrygnął ramionami. Ich pocałunek był niemal oschły.
- Zróbmy przerwę, trzeba się napić - zadecydował Sebastian. - Bo inaczej zaśniemy tu wszyscy.
Wszyscy przyznali mu rację, ale nim ktokolwiek zdążył zareagować, Alec wrócił z kuchni z dwiema butelkami; z wódką i whisky, i puścił je w obieg dookoła okręgu. Każdy pociągnął po dwa łyki z każdej butelki a potem powrócono do zabawy.
Alecowi kręciło się lekko w głowie gdy kolejny raz kręcił butelką. Po kilku obrotach wskazała na Jace'a.
- Nie ma mowy, Jace jest dla mnie jak brat, aż tak pijany nie jestem - rzucił od razu czarnowłosy.
- Nie jesteśmy rodziną, nie będzie to aż tak nieetyczne - odparł Jace, a potem niemal wbrew woli Lightwooda przyciągnął go do pocałunku. Nie pozwolił mu się odsunąć przez dłuższą chwilę. Gdy przerwali pocałunek, Alec od razu otarł usta jeszcze gwałtowniej niż po pocałunku z Clary.
- Sebastian miał rację, śmierdzisz wódką. I smakujesz whisky.
- Nie mów do mnie takich rzeczy - mruknął ze złością Alexander. Wyglądał jakby miał zwymiotować. Jace zaśmiał się tylko i ponownie w ruch poszła butelka, która tym razem wskazała na Clary. Chłopak pocałował ją dość szybko a zarazem namiętnie, a potem z nieco głupawym uśmiechem rzucił:
- Nie uważasz, że to zabawne? Najpierw ty całowałaś się z Aleciem, potem ja z nim, a teraz z Tobą. Można to podciągnąć pod trójkącik żebym mógł sobie to wpisać do CV?
 Ruda roześmiała się głośno a Alec trzasnął go w potylicę, jednak i on się śmiał. Potem Clary zakręciła butelką, która orzekła, że tym razem pocałowana zostanie Isabelle. Czarnowłosa zaśmiała się cicho, a potem przyciągnęła dziewczynę za nadgarstek, łącząc ich usta. Sebastian zaczął bić prawo, co spowodowało, że Izzy i Clary przerwały pocałunek.
- To było... - zaczęła Isabelle
- Dziwne - dopowiedziała Fray. - Nie wspominajmy już o tym nigdy więcej, co ty na to?
- Jestem za - Odparła Izzy i nie przedłużając zakręciła butelką. Tym razem padło na Sebastiana.
- Czas się przekonać, czy całujesz lepiej niż twój brat - Verlac wyszczerzył się radośnie. Ich pocałunek trwał nieco krócej niż Sebastiana z Aleciem, a gdy go przerwali, chłopak pokręcił głową.
- Nie, jednak Alec jest w tym lepszy. Wybacz, to nic osobistego.
- Zawsze wiedziałem, że jestem w tym lepszy - rzucił zupełnie poważnie Alec, co wywołało ogólne rozbawienie. Potem Verlac zakręcił butelką, czujnie obserwując jej tor poruszania się. Gdy się zatrzymała okazało się, że wskazuje na Jace'a.
- Blond książę wkracza do akcji! Chodź tu, Verlac, zobaczysz co to znaczy pocałunek - rzucił radośnie Jace. Sebastian wykonał polecenie i już po chwili całowali się gwałtownie.
- Tia, wciąż Alec jest na czele tabeli - skomentował później Verlac, co spowodowało radosny okrzyk bojowy Aleca. Potem Jace postanowił zakręcić butelką. Tym razem wskazała Magnusa, który na tę wieść roześmiał się tylko. Potem został szybko pocałowany przez Herondale'a, który kątem oka cały czas zerkał na Aleca, jakby bojąc się jego reakcji.
- Teraz właściwie mógłbyś sobie wpisać do CV czworokąt; ze mną też całowała się cała wasza trójka - rzucił Magnus jakby chcąc rozładować atmosferę. Alec wybuchnął śmiechem, a po chwili zawtórowała mu reszta zgromadzonych. Clary zerknęła na zegar.
- Dobra, ostatni pocałunek i idziemy spać, za chwilę wybije trzecia, a niektórzy z nas muszą jeszcze wrócić do domu.
- Żadnego wracania o tej porze, jakoś się pomieścimy - odparł od razu Magnus. - Alec może spać ze mną, jak zawsze, ty z blond księciem, a reszta... A reszta jakoś sobie poradzi, prawda reszto?
Simon parsknął śmiechem na te słowa, ale pokiwał głową, tak samo jak Izzy, Sebastian i Raphael. Magnus kiwnął głową i butelka po raz ostatni poszła w ruch. Ostatnim pocałowanym miał zostać Raphael. Santiago skwitował to prychnięciem, jak to on. Potem przybliżył się do Bane'a, chwycił go za koszulę i pocałował lekko. Nie było w tym nic romantycznego, ot element wyzwania.
Później wspólnymi siłami postawili stół i sofę na swoich pierwotnych miejscach. Potem butelki wylądowały w śmieciach, wszystkie oprócz tej, którą grali. Tę Magnus postawił na półce jako, jak stwierdził, "Pamiątkę tego, że Alec nikogo nie zabił". Potem Lightwood ogłosił przerwę na sen i wszyscy udali się na spoczynek.
Nie było im jednak dane by się wyspać; O 8 rano, Alec zaczął robić śniadanie...


No i koniec :D
Zapraszam do komentowania^^
~Ariadne

piątek, 25 grudnia 2015

Wesołych Świąt! +Świąteczny one-shot

WESOŁYCH ŚWIĄT WSZYSTKIM!

Mam nadzieję, że Wasze święta będą udane ^^

Poniższy one-shot (jest za długi na miniaturkę) został napisany jako prezent świąteczny dla mojej Z.O.O. ale myślę, że nie będzie miała nic przeciwko temu, że go tu wrzucę.
One-shot jak zawsze dotyczy Darów Anioła (Naprawdę wsiąkłam w ten fandom) i zawiera duże stężenie Maleca i odrobinę Clace i Sizzy :D

Cóż, zapraszam do lektury ^^



- Nie, Magnusie, nie będziemy mieli choinki ZROBIONEJ Z BROKATU! - zagrzmiał Alec, patrząc na swojego chłopaka.
- Ale Alec...
- Nie i koniec. Możemy mieć trochę brokatu na choince ale na pewno choinka nie będzie się z niego składała.
- Ale słońce...
- Nie słońcuj mi tu. Pozbądź się tego szkaradztwa - tu Lightwood wskazał na błyszczącą kupkę brokatu przypominającą choinkę, stojącą w kącie pokoju. - I sprowadź tu jakąś normalną choinkę.
Magnus naburmuszył się, krzyżując ręce na piersi i ostentacyjnie odwracając głowę.
- Magnusie, spójrz na mnie. Masz 800 lat, a zachowujesz się jak pięciolatka.
- Chyba pięciolatek - Bane popatrzył na niego.
- Nie, pięciolatka. Mała, uparta dziewczynka - Alec uśmiechnął się radośnie.
- Co ja w Tobie widziałem - Magnus wzniósł oczy ku niebu. Lightwood podszedł do niego i złożył na jego ustach ostrożny pocałunek. Czarownik objął go wówczas, pogłębiając pocałunek. Potem odsunął się, popatrzył krytycznie na brokatową choinkę.
- To ja już pójdę po to drzewko.
- Bardzo dobra decyzja - uśmiechnął się lekko Alec. W tej samej chwili zadzwonił telefon w mieszkaniu Magnusa. Czarownik odebrał i po chwili oddał słuchawkę Alecowi, mówiąc:
- Do ciebie, Twój ojciec.
Lightwood pełen złych przeczuć chwycił telefon.
- Cześć, tato - rzucił niepewne.
Magnus obserwował, jak niepokój na twarzy chłopaka zmienia się w zdziwienie i radość.
- To znaczy… Nas razem? Muszę z nim porozmawiać… Dobrze, zadzwonię… Dobrze, ty możesz zadzwonić... Do usłyszenia
Alec oddał słuchawkę Magnusowi, a czarownik dostrzegł w jego oczach błysk radości.
- Coś się stało? - zapytał go.
- Mój ojciec zaprasza nas na święta. I brzmiał, jakby mu zależało.
- Zaraz, poczekaj... Nas? Jesteś pewien, że nie chodziło mu tylko o ciebie?
- Wymienił twoje imię. Dwa razy. Nie znam innego Magnusa Bane'a, więc myślę, że chodziło o Ciebie - Alec uśmiechnął się lekko. - Nie zamierzam Cię zmuszać ani namawiać na to żeby spędzać tam święta, ale... Przemyśl to chociaż, dobrze?
Magnus ujął jego twarz w dłonie i uśmiechnął się.
- Już przemyślałem. Jeśli twój ojciec naprawdę nie ma nic przeciwko temu, że przyjdziemy tam razem, to oczywiście że jestem za tym, żebyś w święta nie musiał izolować się od swojej rodziny.
Alec objął go za szyję i pocałował mocno.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem - odparł czarownik z rozbrajającym uśmiechem. Na widok miny Lightwooda zaśmiał się cicho i pocałował go w czoło. - Też cię kocham.
Chwilę czułości przerwał im dźwięk telefonu. Alec odebrał i podzielił się z ojcem ich wspólną decyzją a potem przez moment tylko słuchał jego słów.
- Dobrze, postaramy się to załatwić, pa tato.
Alec spojrzał na Magnusa z pewnym niepokojem w błękitnych oczach.
- Jesteśmy w stanie załatwić jakąś dużą choinkę i zanieść ją jeszcze dzisiaj do Instytutu?
- Oczywiście, że jesteśmy. Nie zapominaj, że twój chłopak to Wysoki Czarownik Brooklynu.
Alec uśmiechnął się lekko.
- Jedź do Instytutu, poczekaj na mnie przed drzwiami, będę tam niedługo z choinką - dodał Magnus, a potem szybko pocałował chłopaka w policzek i wyszedł z domu. Alec podążył jego śladem, uprzednio zamykając drzwi.
***
W holu instytutu panował gwar; byli tam wszyscy mieszkańcy instytutu i ich drugie połówki; Robert i Maryse Lightwood, Alec z Magnusem, który teraz usilnie próbował ustawić trzymetrową choinkę idealnie prosto, Isabelle i Simon, jej chłopak, Clary, już teraz żona Jace'a i oczywiście sam Jace.
Magnus w końcu sprawił, że choinka stała prosto w rogu holu, co Clary i Alec skwitowali oklaskami. Bane parsknął śmiechem. Gdy mieszkańcy instytutu zabrali się za ubieranie choinki, Magnus szybko chwycił Clary za ramię i wciągnął ją do któregoś korytarza.
- Wybacz, że tak brutalnie, ale potrzebuję pomocy - powiedział szybko.
- Chodź do pokoju Aleca - odparła ruda i razem ruszyli korytarzem. Gdy dotarli do celu, Bane puścił ją w drzwiach i sam wszedł do środka, zamykając drzwi.
- Co się stało, że tak pilnie potrzebujesz mojej pomocy? - zapytała go Clary.
- Muszę znaleźć pierścionek, który spodoba się Alecowi. I mam czas do jutra, ratuj - powiedział jednym tchem czarownik.
- W takim razie idziemy do galerii. Teraz. Jakby pytali, idziesz ze mną, żeby pomóc mi znaleźć sukienkę na święta - odparła Ruda i, nie czekając na odpowiedź, wyszła z pokoju a Magnus podążył jej śladem.
W holu byli już tylko Alec, Izzy i Simon, w trakcie ubierania choinki.
- Przyszliście nam pomóc? - zapytała Isabelle.
- Nie tym razem - odparła Clary. - Idziemy do sklepu, Magnus musi mi pomóc znaleźć sukienkę na tym na pewno zna się lepiej niż ja.
Clary poszła założyć płaszcz, a Magnus podszedł do Aleca.
- Poczekaj tu na mnie, nie wracaj sam do domu, dobrze? - powiedział cicho. - Mam złe przeczucia.
- Ty zawsze masz złe przeczucia gdy tracisz mnie z oczu - odparł Alec z uśmiechem.
- Może i tak. Ale i tak poczekaj tu na mnie.
- Bądź spokojny - Alec objął go mocno i pocałował w usta. W tej samej chwili do holu weszli Robert i Maryse, których Magnus dostrzegł ponad ramieniem Aleca. Odsunął się ostrożnie od chłopaka i skinął głową jego rodzicom.
- To my z Clary znikamy, niedługo wrócimy - rzucił do młodego Lightwooda i ruszył w stronę wyjścia.
***
Godzinę później Clary i Magnus wyszli od jubilera. W kieszeni czarownika spoczywało malutkie, obite niebieskim aksamitem pudełeczko z posrebrzaną obrączką.
- Wracamy? – zapytała Magnusa Clary.
- Jeszcze nie. Najpierw musimy kupić ci sukienkę - uśmiechnął się Bane
- Nie przesadzaj, przecież mam się w co ubrać.
- Nie przesadzam, należy ci się nagroda za twoją pomoc. Chodź, wybierzesz sobie coś - Magnus pociągnął ją w stronę wielkiego sklepu z ubraniami. Dziewczyna zatrzymała się przy wieszaku z dziecięcymi ubrankami, zachwycona przeglądając je.
- Magnus, uważasz, że Jace'owi by się spodobały? - zapytała go, pokazując mu dwa czarno-zielone kaftaniki.
- Myślę, że Jace by się w to nie zmieścił.
- Oh, wiesz o co mi chodzi. Myślisz że ubrałby w to swoje dziecko?
- Jakby jakieś miał to pewnie tak... Zaraz, ty coś insynuujesz?
Clary uśmiechnęła się lekko, obejmując niewidoczny jeszcze brzuch. Magnus przytulił ją i pocałował w policzek.
- Gratuluję - uśmiechnął się. - Jace już wie?
- Sama wiem od dwóch dni, jeszcze nie miałam okazji z nim porozmawiać.
- Musisz mu dzisiaj powiedzieć. A teraz chodź, znajdziemy ci jakąś sukienkę i wracamy do Instytutu. Musisz być zmęczona.
- Zaczynam żałować, że Ci powiedziałam. Teraz będziesz mnie traktował jakbym była z porcelany.
- Ze szkła - poprawił ją czarownik uśmiechając się.
***
Gdy wrócili do Instytutu, słońce już chyliło się ku zachodowi. Clary miała dwie nowe sukienki, za które zapłacił Magnus. Weszli do Instytutu i oniemieli, widząc ubraną już choinkę.
- Chyba dobrze wygląda, prawda? - zapytał Alec wchodząc do holu. Potem szybko pocałował swojego czarownika i uśmiechnął się nieśmiało. - Długo was nie było.
- Wiesz jak to jest, świąteczne kolejki - odparł Magnus odwzajemniając uśmiech. -  Wracamy już do domu?
- Chyba najwyższy czas. Pójdę się tylko pożegnać z resztą.
- Reszta już tu jest - usłyszeli głos Roberta Lightwooda. - W takim razie widzimy się jutro wieczorem? - upewnił się jeszcze mężczyzna.
- Tak jest - potwierdził Alec. - Do zobaczenia, tato.
Lightwood pomachał im tylko na pożegnanie, gdy trzymając się za ręce wyszli z instytutu.
***
Robert Lightwood wydawał się być autentycznie szczęśliwy gdy Alec i Magnus przybyli do Instytutu odświętnie ubrani i gotowi do świętowania. Magnus czuł się niepewnie, ale dopóki Alec trzymał go za rękę, niczym nie musiał się przejmować.
***
Później, po złożeniu sobie życzeń i świątecznej kolacji, Jace zasiadł do pianina i zaczął grać jakąś świąteczną piosenkę. Alec oparł głowę na ramieniu Magnusa i uśmiechnął się lekko, zamykając oczy.
- Święta mogłyby zawsze tak wyglądać - powiedział cicho. Bane objął go lekko ramieniem i pocałował w czoło. Serce waliło mu jak młot. Dłonią odszukał w kieszeni pudełeczko z pierścionkiem i mocno zacisnął na nim palce. Gdy Jace skończył grać, czarownik wstał i popatrzył na wszystkich zgromadzonych przy stole.
- Korzystając z okazji... Chciałbym coś zrobić - powiedział i skupił wzrok na Alecu.
- Alexandrze... Wiem, że między nami było czasem różnie... Ale wiem jedno, moje życie bez ciebie jest zupełnie puste. Żyję już długo ale wiem, że czekałem tylko na ciebie. I dlatego... - tu Magnus przyklęknął przed nim i wyciągnął pudełeczko - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Alec przyłożył dłoń do ust, wstrzymując łzy.
- Oczywiście, że tak - wyszeptał. Magnus wsunął mu pierścionek na dłoń a potem przyciągnął do pocałunku. Reszta osób siedzących przy stole zaczęła bić brawo, a gdy przerwali pocałunek, każdy z osobna podchodził do nich i im gratulował. Robert Lightwood szybko nachylił się do Magnusa.
- Jeśli go zranisz, pieprzyć Porozumienia, po prostu Cię zabiję - wysyczał tylko tak cicho, by Alec go nie usłyszał.
- Jeśli go zranię, sam się zabiję.
Mężczyzna pokiwał głową i uśmiechnął się lekko.
- W takim razie witam w rodzinie – powiedział już zupełnie głośno.
Alec promieniał szczęściem, i gdy tylko Magnus skończył rozmawiać z jego ojcem, pocałował szybko swojego narzeczonego.
- Wiem, że po takich rewelacjach ta wiadomość nie będzie taka spektakularna, ale... Alec, będziesz wujkiem - uśmiechnął się Jace, obejmując Clary ramieniem. Pojawiła się kolejna fala gratulacji. Potem na niedługi czas zapadła cisza
- Po świętach musicie jechać ze mną do Idrisu - powiedział nagle Robert, patrząc na Aleca i Magnusa.
Alec zmarszczył brwi.
- Dlaczego?
- Czas wreszcie udowodnić Clave, że ich prawo dotyczące ślubów jest przestarzałe. Nie mogę pozwolić, żeby mój syn nie mógł mieć zwyczajnego ślubu.
Alec uśmiechnął się lekko czując, że Magnus obejmuje go ramieniem i wtulił się w niego mocno.
I wszystko było na swoim miejscu.




I to by było na tyle ^^
Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do tego miejsca :D
Wesołych Świąt jeszcze raz!
Do napisania!
~Ariadne 

sobota, 12 grudnia 2015

Prezent ślubny (2) [DA]

Dzień dobry/dobry wieczór (w zależności od pory dnia, o której będziecie to czytać :D )

Mam dla Was drugą część fanfica z Darów Anioła "Prezent ślubny" (za tytuł wińcie moją Z.O.O., ja miałam bardziej kreatywne pomysły :D )

Nie przedłużając, zapraszam na ciąg dalszy opowieści ^^



***
- Alexandrze, o czym tak myślisz? – Magnus dotknął ramienia siedzącego obok chłopaka. Alec spojrzał na niego zdezorientowany.
- O niczym. W ogóle nie myślę.
- To już zauważyłem, że nie myślisz – rzucił ironicznie Bane. Alec naburmuszył się.
- No już, nie bądź zły. Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje – odparł Lightwood.
- Jasne, jasne. A tak naprawdę?
Alec westchnął cicho i odwrócił głowę.
- To przez tę rozmowę z Clary – powiedział.
- Wiedziałem, ta dziewczyna zawsze coś sprowadzi.
- Będziesz mnie kochał jak zrobię się stary i pomarszczony? – zapytał go nagle Alec.
- Co to w ogóle jest za pytanie? – Bane zmarszczył brwi.
- Po prostu odpowiedz.
Magnus chwycił go za podbródek i pocałował mocno, ucinając wszelkie wątpliwości.
- Jesteś strasznie głupi, Alexandrze – poinformował go, gdy przerwali pocałunek. Alec bez słowa wtulił się w niego mocno, mrucząc coś w jego koszulę. Magnus bez słowa objął go, opierając podbródek na czubku jego głowy.
- Przypominam ci, że nadal nie umiesz tańczyć - powiedział po chwili uśmiechając się lekko.
- Czasami cię nienawidzę - odparł Alec odwzajemniając uśmiech. Czarownik objął go tylko mocniej i przyciągnął do pocałunku.
***
- Clary? - Jace wszedł do biblioteki, ostatniego miejsca, gdzie jeszcze nie szukał dziewczyny.
- Tu jestem - usłyszał gdzieś z drugiego końca pomieszczenia. Clary siedziała zamyślona na ziemi oparta o półkę.
- Szukałem Cię. Martwiłem się, co się dzieje?
- Po prostu chciałam pomyśleć. Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam rozmawiając z Aleciem.
- Co mogłoby być w tym złego? - zdziwił się chłopak podchodząc bliżej.
- Nie wiem, ale... Mam wrażenie, że mieszam mu w głowie.
- Za dużo myślisz - odparł Jace i objął ją lekko i pocałował w czoło.. - Chodź, idziemy na zakupy - dodał po chwili.
- Na zakupy? Po co?
- Ostatnio mówiłaś, że nie masz sukienki na ślub, musimy ci jakąś załatwić.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i razem, objęci, wyszli z biblioteki.
***
Ceremonia trwała już od dobrych dwudziestu minut. Para młoda nałożyła sobie już obrączki. Clary i Jace, jako druchna i drużba stali za nimi i uśmiechali się radośnie
- Na mocy nadanych mi praw ogłaszam was małżeństwem - powiedział mistrz ceremonii. Magnus chwycił Aleca w pasie i przyciągnął go do pocałunku, wywołując mały wiwat wśród zgromadzonych w sali osób. Gdy przerwali pocałunek Lightwood odwrócił się do Clary i spojrzał na nią uważnie.
- Clary, narysujesz mi tę runę? - zapytał ją.
- Jesteś... Jesteś pewien? - uśmiech w jednej chwili spłynął z twarzy dziewczyny.
- Jestem. Kazałaś mi to dobrze przemyśleć, porozmawiać z Magnusem i podjąć decyzję. Podjąłem ją. Teraz pytam, czy mi pomożesz.
Dziewczyna zawahała się przez moment a potem pokiwała głową. Alec uśmiechnął się lekko i zsunął z ramion marynarkę i koszulę do połowy pleców.
- Narysuj ją na karku, chyba będzie dobrze.
Rudej zaczęły się trząść ręce. Wyciągnęła z torebki stelę i zbliżyła się do chłopaka. Przyłożyła czubek narzędzia do skóry Lightwooda i zaczęła powoli wycinać na skórze ten sam kształt, który miliony razy rysowała w szkicowniku. Miała wrażenie, że minęło wiele czasu nim kształt na karku chłopaka został skończony. Wtedy cofnęła się, ściskając kurczowo stelę w dłoni.
Alec odwrócił się do niej twarzą jednocześnie poprawiając koszulę. Nagle osunął się na ziemię. Na twarzy Magnusa widać było tylko przerażenie. Przyklęknął przy chłopaku przykładając mu dłoń do szyi, chcąc sprawdzić puls. Najwyraźniej go nie poczuł, bo gdy podniósł wzrok, w jego oczach błysnęły łzy. Clary poczuła zimny pot na plecach; zabiła go. Mogła się nie zgodzić, mogła w ogóle nie pokazywać mu tej runy.
Co ja zrobiłam przemknęło jej przez myśl.
Nagle, Alec otworzył oczy. Oczy, które nie były już barwy czystego błękitu; teraz łączyły w sobie również barwy złota i zieleni. Magnus otarł łzy i pomógł chłopakowi wstać, a potem objął go w pasie jakby się bał, że znowu upadnie.
-'Udało Ci się, Clarisso. Twój przyjaciel może cieszyć się nieśmiertelnością' - usłyszała w głowie dziewczyna. Odwróciła się i w tłumie gości dostrzegła brata Jeremiasza.
- Udało się - powiedziała drżącym głosem, patrząc na Aleca.
- Udało? - zdziwił się lekko chłopak. - Myślałem, że po prostu wyszedłem. z tego bez szwanku.
- Udało się, wszystko poszło tak jak powinno, runa działa, tak powiedział brat Jeremiasz - wyszeptała, a potem zaczęła płakać. Ukryła twarz w dłoniach łkając spazmatycznie. Jace objął ją mocno i spojrzał na swojego parabatai ponad ramieniem dziewczyny.
- Czy ktoś byłby w stanie mi wytłumaczyć, co tu się właśnie wydarzyło?! - zapytał.
- Dzięki twojej obecnie zapłakanej dziewczynie, ja i Alexander będziemy mieli prawdziwy happy end - odpowiedział mu Magnus uśmiechając się szeroko.
- A dokładniej... Runa, którą mam teraz na karku, to runa nieśmiertelności. - dodał  Alec, patrząc na swojego teraz już męża z miłością.
- Ale... Takiej przecież nie ma - odparł Jace.
- Clary ją stworzyła, upewniła się u Cichych Braci, czy na pewno ma takie działanie, a potem mi o niej powiedziała. A ja postanowiłem zaryzykować, mimo, że mogłem tego nie przeżyć.
Komuś z tłumu gości wyrwał się radosny okrzyk, a potem całą salę wypełniły owacje.
- Więc będziecie żyli długo i szczęśliwie. Jak w bajkach - uśmiechnął się Jace. - Szczęścia na nowej drodze życia.
Clary wyplątała się z ramion swojego chłopaka i popatrzyła na Aleca.
- Nigdy więcej nie proś mnie o coś takiego. Myślałam że Cię zabiłam. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła - powiedziała, ocierając łzy z twarzy. Lightwood bez słowa objął ją lekko.
- Dziękuję. Strasznie ci dziękuję - wyszeptał. Potem odsunął się od niej i popatrzył na resztę zgromadzonych.
- Chyba czas zacząć świętować, w końcu mamy co - rzucił z lekkim uśmiechem.
Potem ktoś zaczął grać na pianinie (Alec podejrzewał o to Jace'a) a Magnus przyciągnął go do siebie do pierwszego tańca.  Wiedział, że jego miejsce jest tu, w ramionach mężczyzny, który go kochał i którego on kochał.
To był pierwszy z wielu czekających go dni nieśmiertelności. A owa nieśmiertelność zapowiadała się całkiem przyjemnie.

 

No i koniec :D
Ktoś spodziewał się nieszczęśliwego zakończenia? Wiecie, ze takie miało być w pierwotnym założeniu? :D
Ale stwierdziłam, że chyba jednak nie potrafię ranić, nawet fikcyjnych postaci, więc niech już mają swój happy end :D
Do napisania!
~Ariadne

sobota, 28 listopada 2015

Prezent ślubny (1) [DA]

Witajcie :D

Nadal siedzę w Darach Anioła, czego efektem jest ten oto fanfic, który jestem zmuszona podzielić na dwie części.
Jak zawsze to Malec, naprawdę uwielbiam tę dwójkę <3
Z ostrzeżeń, opowiadanie jest okrutnie niekanoniczne i chyba trochę zbyt urocze :D

Nie przedłużając, zapraszam na pierwszą część "Prezentu ślubnego" ^^



Alec odwrócił się do niej twarzą jednocześnie poprawiając koszulę. Nagle osunął się na ziemię. Na twarzy Magnusa widać było tylko przerażenie. Przyklęknął przy chłopaku przykładając mu dłoń do szyi, chcąc sprawdzić puls. Najwyraźniej go nie poczuł, bo gdy podniósł wzrok, w jego oczach błysnęły łzy. Clary poczuła zimny pot na plecach; zabiła go.

Co się stało? Może zaczniemy od początku…
***
Do ślubu Aleca i Magnusa zostało 36 dni, a Clary nadal nie miała dla nich prezentu. Owszem, miała pewien pomysł, ale nie była pewna, czy ma on szansę powodzenia. Rozmyślając, siedziała na łóżku i bezmyślnie bazgrała w szkicowniku. Nagle spojrzała na swoje dzieło i uśmiechnęła się lekko. Na papierze widniał zarys runy, której z całą pewnością nie było w Szarej Księdze. Obok runy zapisane było jedno słowo; nieśmiertelność.
***
Clary siedziała w bibliotece instytutu, czekając na jednego z Cichych Braci, z którymi skontaktowała się kilka dni wcześniej. Trzymała na kolanach szkicownik. Po chwili pojawił się tam brat Jeremiasz, co ucieszyło Clary; był jednym z "milszych" braci, jeśli można to tak ująć. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i skłoniła mu głową.
Witaj, Clarisso. Chciałaś się widzieć z jednym z nas, jaki był powód tej prośby? - usłyszała w głowie dziewczyna i mimowolnie wzdrygnęła się lekko.
- Chodzi o runę, którą udało mi się narysować. Na pewno nie ma jej w Szarej Księdze, sprawdziłam. Chciałabym wiedzieć, jaką moc ma ta runa.
Pokaż mi ją, Clarisso
Clary podała mu szkicownik. Jeremiasz otworzył go i dotknął chudą dłonią kartki, przesuwając palcami po krawędziach rysunku. Potem podniósł głowę i kiwnął nią w stronę dziewczyny.
Nieśmiertelność, wieczne życie. To bardzo potężna runa, ale i bardzo niebezpieczna. Niewielu byłoby w stanie przyjąć ją bez uszczerbku na zdrowiu.
- Skąd mam wiedzieć, czy ktoś jest wystarczająco silny by móc przyjąć tę runę? - zapytała Clary.
Nie jesteś w stanie tego stwierdzić. Możesz zaryzykować. Ale nigdy nie będziesz pewna.
- Co może się stać, jeśli ktoś zbyt słaby przyjmie tę runę?
Trudno jednoznacznie określić. Może umrzeć, ale może nawet tego nie odczuć. Wszystko zależy od osoby.
Ruda zamyśliła się, przygryzając wargę.
Potrzebujesz ode mnie czegoś jeszcze? - zapytał ją Jeremiasz.
- Nie, dziękuję ci bardzo - odparła dziewczyna.
Pilnuj tej runy. Nie może wpaść w niepowołane ręce.
- Tak zrobię.
Jeremiasz oddał jej szkicownik, skinął jej głową i wyszedł. W drzwiach minął się z Jacem. Blondyn odprowadził go wzrokiem a potem przeniósł oczy na Clary.
- Czego on znowu od ciebie chciał? - zapytał.
- To raczej ja chciałam jego pomocy. I nie, nie powiem Ci o co chodzi.
- Zawsze masz jakieś sekrety. Jestem twoim chłopakiem, nie należy mi się trochę szczerości?
- Nie w tej sprawie - odparła Clary. - To nie ma nic wspólnego z Tobą.
Jace pokręcił głową.
- Obiecaj mi tylko, że jeśli coś będzie się działo, to przyjdziesz z tym do mnie, a nie będziesz próbowała radzić sobie z tym sama.
- Obiecuję - Clarissa uśmiechnęła się lekko, a Herondale podszedł do niej i przyciągnął ją do pocałunku.
- Jak tylko skończy się zamieszanie ze ślubem Aleca, musimy pomyśleć o naszym własnym - powiedział.
- Czy to były oświadczyny? - Clary uniosła brew.
- Może - Jace uśmiechnął się tajemniczo.
***
- Raz, dwa, trzy, obrót - Magnus instruował swojego narzeczonego w tańcu. Alex miał problem żeby nadążyć jednocześnie za muzyką i za instrukcjami Bane'a i w końcu potknął się i upadł na ziemię. Magnus pstryknął palcami, a muzyka nagle przestała grać. Potem pomógł Alecowi wstać i posadził go na kanapie.
- W takim tempie to prędzej się zabijesz niż nauczysz się tańczyć.
- Mówiłem Ci, że nie umiem tańczyć i że nigdy się tego nie nauczę - syknął Alec.
- Nigdy nie mów nigdy, słońce - Magnus uśmiechnął się promiennie. - Próbujemy jeszcze raz?
Nim Alec zdążył odpowiedzieć ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzę - rzucił Lightwood. Bane zaśmiał się cicho i odprowadził chłopaka wzrokiem. Alec otworzył drzwi i uśmiechnął się, gdy dostrzegł za nimi Clary.
- Dobrze cię widzieć - powiedział.
- Ciebie też - Fray odwzajemniła uśmiech. - Jak nastroje przed wielkim dniem?
- Poza tym, że nadal nie umiem tańczyć, to czuję się świetnie. Nigdy bym nie pomyślał, że ja i Magnus, że nam się uda.
- Ja zawsze wierzyłem, że będziemy mieli swój happy end - Bane pojawił się za chłopakiem i objął go w pasie. - Cześć, Clary, wejdziesz?
- Właściwie, to chciałam porozmawiać z Aleciem. Na osobności.
- Nie mam przed Magnusem żadnych tajemnic - Lightwood zmarszczył brwi.
- Ale ja mam. Alec, proszę. To ważne.
Czarnowłosy westchnął i wyplątał się z ramion narzeczonego.
- Niedługo wrócę, okej? - powiedział do niego, całując go lekko. Potem zarzucił kurtkę na ramiona i wyszedł z mieszkania razem z Clary. Przez moment szli w ciszy w stronę parku. Tam usiedli na ławce, a Alec spojrzał na dziewczynę pytająco.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Myślisz czasem o tym, że Magnus będzie żył jeszcze długo, a ty kiedyś umrzesz?
- Dziękuję za przypomnienie o tym jakże radosnym fakcie - chłopak zmarszczył brwi.
- A gdyby wcale nie musiało tak być?
- Do czego dążysz?
- Gdybyś... Hipotetycznie, mógł być nieśmiertelny?
- Clary, przestań mówić zagadkami, o co ci chodzi?
- O to - dziewczyna wyjęła z torby szkicownik i pokazała mu szkic, który tydzień wcześniej pokazała Jeremiaszowi. - Runa nieśmiertelności.
- Nie ma takiej w Szarej Księdze, jestem pewien...
- Nie ma. Stworzyłam ją.
- Więc skąd pewność, że to właśnie runa nieśmiertelności a nie choćby umiejętności kulinarnych? Swoją drogą taka też by się przydała, dla Izzy.
Clary zaśmiała się.
- Przydałaby się - potwierdziła. - A co do twojego pytania... Pokazałam ją bratu Jeremiaszowi.
- Określenie "pokazać coś" cichemu bratu jest dosyć zabawne, nie sądzisz?
- Może trochę, ale jestem pewna, że wiesz o co mi chodziło.
Alec kiwnął głową i zamyślił się.
- Miałam wątpliwości czy pokazać ci tę runę... Bo nie każdy może być w stanie ją przyjąć bez uszczerbku na zdrowiu, tak powiedział Jeremiasz.
- Jak poważny może być ten... Uszczerbek? - Alec zawahał się.
- Możesz nic nie odczuć, ale... Możesz umrzeć.
Przez kilka chwil Alec milczał, więc Clary postanowiła przerwać tę ciszę.
- Nie mówiłabym ci o tym, gdyby nie to, że wierzę że możesz być wystarczająco silny. Jesteś najstarszym dzieckiem w rodzinie, oni podobno są najpotężniejsi... - dziewczyna przerwała i pokręciła głową. - Wybacz, mieszam.
- Może trochę - Alexander uśmiechnął się lekko. - To nie jest decyzja, którą można podjąć od tak.
- Wiem że nie. Weź ten rysunek, pogadaj z Magnusem i podejmij decyzję. Tylko daj mi znać wcześniej, muszę wiedzieć, czy to się liczy jako prezent czy muszę wymyślić coś innego - Clary uśmiechnęła się szeroko. Alec zaśmiał się tylko a potem, ku zdziwieniu dziewczyny, przytulił ją lekko.



Oto pierwsza część, jak wrażenia? ^^
Liczę na komentarze :D
Do napisania, Ariadne ^^

czwartek, 12 listopada 2015

O liście, który miał zostać nieprzeczytanym [DA]

Witam Was ^^
Znów trochę mnie nie było, jakoś tak często to powtarzam :P
Ostatnio wpadłam w nowy fandom, a dokładniej Dary Anioła :D
Efektem tego jest nowy fanfic :D
Z ostrzeżeń dodam, że zawiera Maleca, zatem hejterów zapraszam do krzyżyka w prawym górnym rogu :D

Ode mnie to by było na tyle, zapraszam do czytania ^^



Alec leżał na łóżku pogrążony w rozmyślaniach gdy drzwi do jego pokoju otworzyły się.
- Wiedziałem, że Cię tu znajdę. Nie wychodzisz stąd praktycznie w ogóle - usłyszał głos Jace'a.
- Po prostu jestem zmęczony - mruknął Alexander niechętnie podnosząc się do pionu.
- Nikt ci tego nie broni - blondyn wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Alec usiadł po turecku na łóżku wpatrując się w chłopaka.
- O co ci właściwie chodzi?
- O to że nas unikasz! Na polowaniach mówisz tylko tyle, ile jest to absolutnie niezbędne, a kiedy wracamy do Instytutu nagle znikasz. Co. Się. Dzieje. Chcę wiedzieć. Teraz - Jace założył ręce na piersi i podszedł maksymalnie blisko do łóżka Aleca.
- Nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać - Alexander starał się, by jego głos brzmiał pewnie, ale wiedział, że lekko się załamał.
- Alec. Jestem twoim bratem…
- Nie jesteś - przerwał mu Lightwood. - Chciałbym, żebyś był, ale nie jesteś.
Jace pokręcił głową.
- Zmieniasz temat. Tak bardzo boisz się prawdy?
- Po prostu jesteś ostatnią osobą, z którą chciałbym teraz rozmawiać.
- Więc wytłumacz mi chociaż dlaczego?! Co takiego zrobiłem, że mnie znienawidziłeś?
Alexander poczuł piekące łzy w kącikach oczu, ale zmusił się, by nie pozwolić im popłynąć.
- Idź stąd. Zanim padną słowa, które narobią więcej szkody niż pożytku - wbrew wszystkim emocjom, które w nim buzowały, jego głos był niemal spokojny.
- Przyjdę później. Może wtedy przestaniesz mnie traktować jak wroga - rzucił blondyn i wyszedł, mocno trzaskając drzwiami. Alec zamknął oczy, pozwalając kilku łzom spłynąć mu po twarzy. Potem otarł je wierzchem dłoni i wyciągnął z szafki przy łóżku zeszyt i długopis. Potem zaczął pisać, przelewając na papier wszystko, co czuł. Cały ból, wszystkie emocje, z każdym kolejnym słowem czując coraz większą ulgę. Później odłożył niezamknięty notes na miejsce obok siebie na łóżku a sam skulił się i pomimo tego, że było ledwie południe, zasnął.
***
Jace cicho wszedł do pokoju swojego parabatai. Emocje opadły i teraz chciał na spokojnie porozmawiać z Aleciem. Spostrzegł, że chłopak śpi i chciał się wycofać, dostrzegł jednak otwarty zeszyt i swoje imię w nagłówku tekstu. Po chwili wahania przycupnął na brzegu łóżka i zaczął czytać pochyłe pismo przyjaciela

List do Jace'a Waylanda, którego nigdy nie wyślę
Jace,
Nigdy nie myśl, że Cię nienawidzę. Nie byłbym w stanie Cię nienawidzić. Choć od miłości do nienawiści jest wystarczająco cienka linia by z łatwością ją przekroczyć.
Nic z tego nie rozumiesz prawda? To jest nas dwóch. To wszystko jest za trudne. Ale prawda jest taka, że bałem się spojrzeć Ci w oczy.
Przez ostatnie dwa lata byłem w Tobie szaleńczo zakochany. Ironiczne, prawda? Nie wolno darzyć swojego parabatai żadnym głębszym uczuciem. A już na pewno, jeśli Twoim parabatai jest drugi mężczyzna. Tak strasznie nienawidziłem wtedy samego siebie. Myślałem, że już nigdy się od tego nie uwolnię, ale stało się inaczej.
Spotykam się z kimś. Z mężczyzną. Z Podziemnym. Z czarownikiem. Z Magnusem Banem.
Wolę nawet nie myśleć, co byś zrobił, gdybyś się dowiedział o tym wszystkim. Wtedy pewnie byś mnie znienawidził. A mnie wcale by to nie zdziwiło.
Zaczynam się plątać. Chyba czas przestać się kompromitować, nawet przed samym sobą. Bo przecież nigdy nie dostaniesz tego listu.
Twój na zawsze, Alexander Lightwood.

Jace wpatrywał się w kartkę w milczeniu.
- Alec, ty idioto - powiedział nieco zbyt głośno. Chłopak poruszył się niespokojnie a potem otworzył oczy. Gdy tylko spostrzegł Jace'a trzymającego w ręce jego notes, podniósł się gwałtownie i wyrwał mu go z ręki.
- Weź go, i tak już to przeczytałem - powiedział blondyn głosem wypranym z emocji.
- Nie miałeś prawa - wysyczał Alec.
- Był do mnie, więc chyba jednak miałem. Wiesz co ci powiem?
- Że jestem obrzydliwy?
- Że jesteś kompletnym idiotą. Jak mogłeś sądzić, że znienawidzę Cię za coś takiego?
Alec zamrugał.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Jesteś moim przyjacielem, to naprawdę nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Zawsze będę obok, nieważne co się stanie - powiedział Jace i, ku zdziwieniu czarnowłosego, przytulił go lekko. Alec przymknął oczy uśmiechając się lekko pod nosem. Nagle ponad ramieniem Jace'a spojrzał na zegar, zaklął cicho i dość szybko się odsunął. Blondyn spojrzał na niego z niezrozumieniem.
- Za pół godziny powinienem być w Central Parku. Magnus pewnie niedługo tam będzie, zabije mnie, jeśli się spóźnię.
- Więc musisz się spieszyć - Jace uśmiechnął się lekko. - Nie przeszkadzam ci już.
- Dzięki, Jace. Wiesz, za wszystko.
Blondyn uśmiechnął się tylko lekko i wyszedł.
***
43 minuty później Alec wpadł do Central Parku, zziajany, w rozpiętym płaszczu i z rozwianymi włosami. Rozejrzał się, ale nigdzie nie dostrzegł czarownika. Westchnął cicho i pokręcił głową. Już miał zawrócić, gdy nagle usłyszał za sobą głos Magnusa.
- Znowu się spóźniłeś, Alexandrze.
- Wiem, przepraszam. Ale pokłóciłem się z Jacem a potem zasnąłem i nagle zrobiło się późno. Znowu zawaliłem, prawda?
- Ciesz się, że tak za Tobą szaleję, inaczej nie czekałbym na ciebie ani chwili dłużej - Bane uśmiechnął się pod nosem, a potem chwycił Lightwooda w pasie i przyciągnął go do pocałunku.
- Mógłbym tak ciągle - rzucił Alec, od razu rumieniąc się wściekle.
- Jakoś mi to nie przeszkadza - uśmiech Magnusa powiększył się i czarownik znów pocałował Łowcę. - Idziemy na spacer?
- Z tobą zawsze - Alexander uśmiechnął się nieśmiało, a potem chwycił swojego chłopaka za rękę. Drugą dłoń schował do kieszeni i wyczuł tam kawałek papieru. Wyciągnął go i rozpoznał pismo Jace'a. Na kartce było napisane tylko kilka słów 'Nigdy nie przepraszaj za własne szczęście'. Czarnowłosy uśmiechnął się szerzej i, ku zdumieniu Magnusa, przytulił się do niego lekko.
- Kocham Cię, wiesz? - powiedział, czując rumieniec wpływający mu na twarz. Bane nie odpowiedział, tylko pochylił się, całując go delikatnie.
Dla takich chwil warto się czasem sprzeciwić światu - przemknęło Alecowi przez myśl.



Iii dotarliśmy do końca :D
Jak Wam się podobało? ^^
Liczę na komentarze :D
Do napisania!
~Ariadne